sobota, 29 czerwca 2013

Główny Szlak Beskidzki

Za kilkanaście godzin, bo już jutro, ruszamy z Radkiem pociągiem do Ustronia. Jak wskazuje tytuł, by rozpocząć tam wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Planujemy pokonać około 500 km i dotrzeć do Wołosatego w Bieszczadach. Tam szlak się kończy.
Pomysł wyprawy zrodził się około pół roku temu. Miesiąc później powstało logo prezentowane na poniższym zdjęciu:

Spakowane plecaki niecierpliwie wyczekują jutra. Mimo tego, że bardzo starałam się ograniczyć wagę ekwipunku, muszę przyznać, że to bardzo trudne zadanie. Mój plecak waży około 11 kg bez wody. Trochę słabiutko, chciałam zejść do ośmiu. Ale z niektórych rzeczy zrezygnować się po prostu nie da i nie ma co narzekać :)
Dokładna relacja, praktyczne rady, co wziąć, co sobie odpuścić, gdzie spać, pojawią się po powrocie. :)

"W górach" Jerzy Harasymowicz
W górach jest wszystko co kocham Wszystkie wiersze są w bukach Zawsze kiedy tam wracam Biorą mnie klony za wnuka Zawsze kiedy tam wracam Siedzę na ławce z księżycem I szumią brzóz kropidła Dalekie miasta są niczem Ja się tam urodziłem w piśmie Ja wszystko górom zapisałem czarnym Ja jeden znam tylko Synaj na lasce jałowca wsparty I czerwień kalin jak cyrylica pisze I na trombitach jesieni głosi bór Że jedna jest tylko mądrość Dzieło zdjęte z gór

środa, 12 czerwca 2013

Way, way, Norway :)

Weekend 7.06-9.06 spędziliśmy z Radkiem w Bergen, niezwykle malowniczym mieście Norwegii. Miejsce to zrobiło na nas pozytywne wrażenie. Zdecydowanie wpłynęły na to piękne krajobrazy, sympatyczni, otwarci ludzie i jeszcze raz piękne krajobrazy :))Zaczęliśmy stopem z lotniska do centrum miasta, jakieś kilkanaście kilometrów. Poszło całkiem łatwo, czekaliśmy dosłownie chwilę. Od naszego kierowcy usłyszeliśmy sporo ciekawostek i praktycznych informacji na temat Bergen. Kolejnym etapem było oczywiście zwiedzanie miasta. Odwiedziliśmy słynną dzielnicę Bryggen, nie zawiodłam się, ale zawsze wydawało mi się, że jest większa ;) Niezwykle urocze, klimatyczne miejsce. Resztę dnia spędziliśmy wędrując po górach. Dotarliśmy na Fløyen, z którego roztacza się niesamowity widok na miasto. Dalej, troszkę mniej uczęszczanym szlakiem (droga na Fløyen to po prostu zatrzęsienie turystów) ruszyliśmy w stronę szczytu Ulriken. Pierwotnie, jeszcze przed wylądowaniem w Norwegii, chcieliśmy wspomniany szczyt zdobyć. Jednak jak to zawsze bywa, chwila odwróciła nasze plany do góry nogami. Zdobywając jeden z kilku szczytów w drodze na Ulriken zawróciliśmy i w otoczeniu malowniczych jezior, zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Zaskoczeniem był dla nas zakaz rozbijania namiotów w okolicznych lasach Bergen. Nie spodziewaliśmy się tego zupełnie. Szukanie noclegu zajęło co prawda kilka godzin, jednak było warto. Znaleźliśmy sympatyczną miejscówkę na rozbicie namiotu w parku za miastem. Kolejny dzień to pieszy powrót na lotnisko. Trzeba zauważyć, że ten region Norwegii jest na prawdę dobrze przystosowany do ludzi aktywnie spędzających czas. Wzdłuż drogi głównej na całej długości ciągnęła się ścieżka dla pieszych, a zaraz potem dla rowerów, oddzielona od jezdni barierkami. Duże ułatwienie. Również szlaki w górach oznaczone są drogowskazami, jednak bez map dokładnie określających kilometry się nie obejdzie, bo można się na tym nieźle przejechać.
Podsumowując, Bergen i okolice, to miejsce niezwykle atrakcyjne dla ludzi lubiących aktywnie spędzać czas. Trzeba jednak uważać na lokalne zakazy rozbijania namiotów. Warto też wziąć duuuuużo ciepłych ubrań, albo po prostu śpiwór o dobrych parametrach, jeżeli planuje się biwakowanie. Pogoda potrafi zaskoczyć. Pierwszej nocy było bardzo ciepło, drugiej z kolei można było zamarznąć.
Rzeczą, która zrobiła na mnie największe wrażenie były chyba właśnie góry, ale to dlatego, że kocham je wszystkie ;D Niesamowite widoki, niepewne kroki i wolność, którą czuć w powietrzu.







          
       WIDOK Z FLOYEN






Okey jest, bardzo okey :DD