poniedziałek, 13 maja 2013

Spóźnione majówkowe natchnienie ;)

Od majówki trochę czasu minęło, jakby nie patrzeć, ale post jest ;D ;D

A o czym? O Biebrzy. Tegoroczny majowy weekend spędziliśmy z Radkiem szlajając się po Biebrzańskim Parku Narodowym. Uderzyliśmy więc na Podlasie. Rzeka nas trochę zaskoczyła, bo bardziej przypominała jezioro, ale mimo tego widoki były niesamowite i przykuwały wzrok. Przez trzy dni udało nam się pokonać około 80 kilometrów. Miejscowościami, które najbardziej zapadły mi w pamięci są zdecydowanie Brzostowo oraz Wizna. 

Brzostowo z uwagi na to, że to cel drugiego dnia naszej wędrówki. Przeszliśmy wówczas niecałe 40 km. Jest to mój osobisty pieszy rekord z plecakiem <jupiiii> :D

Wizna natomiast dlatego, że w drodze do niej dopadły mnie niemałe wątpliwości i targały mną aż do momentu zajęcia miejsca w białostockim autobusie. Kiedy niesamowicie bolą nogi, kręgosłup wygina się na wszystkie strony, a zdejmując skarpetki człowiek widzi pęcherze, wtedy zaczyna zastanawiać się, gdzie leży sens w tej całej jego wędrówce, po co tak na prawdę to robi, przecież nie musi. Chwilę klnie na te bolące nogi, z impetem rzuca na trawę plecak, zaczyna głębiej oddychać. Myśli 'dlaczego?' 'po co?'. Oddycha jeszcze głębiej. Z każdym tchnieniem, pochłania coraz więcej szczęscia, zaczyna wszystko rozumieć. Przecież jest tam, jest na tej drodze, stawia kolejne kroki nie bez powodu. Dociera do niego, że  droga jest tym, co w życiu daje mu kupę frajdy, satysfakcji, szczęścia, popycha do przodu. Jest ona niezmiernie ważnym elementem układanki, zwanej jego światem. Wtedy nogi jakby przestają boleć, plecak tak bardzo ciążyć, wtedy znikają te wszystkie wątpliwości i człowiek znowu zmierza do przodu.










Wspaniałe uczucie, mieć z kim dzielić szczęście.

1 komentarz: